Jesteś tutaj:
  1. Start
  2. Patron

Patron

1polFranciszek Polak urodził się 9.01.1903r, jako najmłodszy syn Rozalii Polakowej. Talent odziedziczył po matce. Urodził się w Juszczynie i tu ukończył szkołę ludową I stopnia. Stopień II odbył w Żywcu. W 1923 r. rozpoczął naukę w Seminarium Nauczycielskim w Bielsku Białej. Służbę wojskową, którą ukończył w kwietniu 1928 r w stopniu kaprala, odbywał w Tarnopolu.2pol

W dniu 30 maja 1930 roku otrzymał dyplom Seminarium Nauczycielskiego  im. Grzegorza Piramowicza w Białej.

W latach 1931- 1932 pracował w pięcio - klasowej szkole w Cięcinie i sześcio - klasowej Szkole Podstawowej w Pietrzykowicach. Następnie został przeniesiony do siedmioklasowej szkoły w Gilowicach, w której uczył do sierpnia 1940 roku.

  

Tam zadebiutował jako utalentowany nastawiacz złamań, zwichnięć i skręceń. Robił to w tajemnicy przed matką. Szczególnie nastawiał złamania swoim kolegom szkolnym i ich znajomym. 
Dowiedziawszy się, o tym matka odezwała się do niego pewnego razu żartobliwie – „synku, ty mi robote odbierasz?” Po śmierci matki Franciszek Polak kontynuował chirurgiczne tradycje swoich poprzedników. 1. IX. 1940 roku został wysiedlony z Gilowic za współpracę z organizacjami podziemnymi i partyzantami.

5

7polW latach 1947 – 1955 był kierownikiem Szkoły Powszechnej w Juszczynie i zajął się remontem szkoły, a potem rozbudową. Podejmował także działania na rzecz mieszkańców wsi np. elektryfikacja, naprawa dróg. Od 1950 r organizował kolonię z Krakowa, której oddał do dyspozycji własną kuchnię. Z braku funduszy w piecach kaflowych paliła jego żona Maria, aby dzieci nie marzły. Organizował dożywianie (szklanka gorącego mleka).

Pomagał wielu ludziom. O różnych porach dnia i nocy przyjeżdżali do Juszczyny ze złamaniami kończyn, żeber, obojczyków, ze zwichnięciami stawów. Nie prowadził żadnych kartotek, więc trudno wymienić nazwiska. Wśród osób tych byli: lekarze, dyrektorzy różnych firm, sportowcy, aktorzy, księża i zakonnice. Bardzo często przyjeżdżały matki z niemowlętami ze zwichnięciem stawu biodrowego, czy barkowego podczas porodu. Wszystko to, ze znaną sobie precyzją i spokojem składał i nastawiał. Po nastawieniu odpowiednio unieruchamiał i bandażował. Nigdy nie stosował gipsu.

Składał kości nie tylko ludziom, ale również zwierzętom: koniom, krowom, psom, świniom, a nawet drobiu. Miał pisemne potwierdzenia z pieczątkami wójtów i sołtysów: z Cięciny, Rajczy, Milówki, Sporysza, Łodygowic, Zabłocia, Jeleśni, Gilowic, Ślemienia oraz Związku Nauczycielstwa Polskiego, o tym że bardzo skutecznie pomaga ludziom.

Pewien ksiądz z Krakowa namawiał go do podjęcia studiów z zakresu chirurgii twardej. Zgodził się i nawet został przyjęty, ale studiów nie ukończył ze względów finansowych i sytuacji rodzinnej (małe dziecko i żona bez pracy)

Gdy w 1950 roku paliła się wieża kościelna pokryta gontami wraz z dziećmi z kolonii nosił garnkami wodę z rzeki i gasił pożar, ratując kościół.

W latach 1956 – 1971 pracował nadal w szkole na stanowisku nauczyciela. Prowadził harcerstwo, naukę tańca oraz organizował liczne przedstawienia. Uczył młodzież śpiewu, przygrywając im na skrzypcach. Organizował wiele wycieczek krajowych i górskich, a także akcje takie jak: sadzenie drzewek, sprzątanie rzek i potoków.

Działalność tego długoletniego pedagoga, człowieka otwartego na ludzkie cierpienie zasługują na ocalenie od zapomnienia. Nadanie jego imienia szkole uczyni go wiecznie żywym, a pamięć o nim przetrwa na wieki.